Masz świetny pomysł jak polepszyć funkcjonowanie firmy, dla której pracujesz, ale wiesz, że nikogo to nie obchodzi? Zmień pracę, nie marnuj talentu. Korporacje, które chcą zdobyć przewagę konkurencyjną na rynku nie pozwalają sobie na stratę takich pracowników jak ty.

Konkurencja nie śpi

Konkurencja nigdy nie śpi, więc firmy powinny wykorzystać każdą sposobność na zapewnienie sobie silnej pozycji. Mogą to robić nieustannie – analizując rynek i szukając innowacyjnych pomysłów w przestrzeni zewnętrznej. Mogą też zatrudnić ekspertów od scoutingu technologicznego, drogich audytorów, PR i reklamy albo… wykorzystać potencjał swoich pracowników.

Świadomość korpoludków

Świadomość współczesnych korpoludków powoli się zmienia. Częściowo dzieje się to na fali krytyki neoliberalizmu, częściowo za sprawą konkurencyjnych koncepcji, takich jak np. „turkusowe firmy” (Frederic Laloux „Pracować inaczej”), które promują zarządzanie bez hierarchii. Częściowo także dzięki postawom nowego pokolenia na rynku pracy, które hołduje zasadzie „work-life balance”.

Trudno zatrzymać pracownika korpo

Obecnie korporacjom coraz trudniej zatrzymać u siebie dobrych pracowników wyłącznie benefitami typu: prywatna opieka zdrowotna, karnet fitness czy stołówka w miejscu pracy.

„Jeśli mam się zaharowywać całe życie dla kogoś, równie dobrze mogę to robić wyłącznie dla siebie i swojego biznesu” – mówią korpoludzie i odchodzą, próbując szczęścia na niezależnej ścieżce.

Lojalność w korpo

Wiele dużych firm staje na głowie, żeby zwiększyć lojalność pracowników i aby nawet po rozstaniu mieć w nich żywą reklamę, generującą pochlebne opinie w środowisku biznesowym. Niestety nie wszystkie korporacyjne działy HR potrafią sobie poradzić z tym wyzwaniem. Bo jak utrzymać dobry wizerunek, gdy staje się przed koniecznością grupowych zwolnień? Jak utrzymać pracownika, który po latach pracy czuje się znudzony lub jest na skraju wypalenia zawodowego? Co zaproponować najbardziej utalentowanym i jak wyłonić ich spośród kilkutysięcznej grupy pracowników?

Clue sukcesu – doceniać to, co się ma

Pracując przez wiele lat w jednej korporacji medialnej Martyna wielokrotnie miewała ciekawe pomysły, które – jej zdaniem – byłyby korzystne dla firmy. Problem w tym, że Martyny nikt nie słuchał. W końcu znalazła na rynku niszę, jaką jej spółka z powodzeniem mogłaby wypełnić, zyskując na tym rozgłos i pieniądze.

– Dziś wypatrzenie takiej niszy graniczy z cudem – opowiada Martyna. – Kiedy więc nagle zaświtał mi w głowie pomysł na jej zagospodarowanie, od razu chciałam pobiec do szefa i mu o tym powiedzieć. Przecież dla firmy mógłby to być świetny interes. Coś mnie jednak tknęło i zatrzymałam się. – Kurczę – pomyślałam. – Właściwie po co? Czy kogoś tu w ogóle obchodzi jak wykorzystać mój potencjał? Zachowałam pomysł dla siebie. Również z obawy, że ktoś zwyczajnie mi go ukradnie. Ja o nim powiem, ale nie mnie przyjdzie go rozwijać i za niego odpowiadać. Wisienkę na torcie zgarnie ktoś inny. Musiałabym być frajerem, żeby do tego dopuścić – opowiada.

Pomysł Martyny rósł i nabierał mocy

Jeszcze pracując w spółce medialnej zaczęła planować, skąd pozyskać fundusze na realizację swojej koncepcji, zastanawiała się w jaki sposób zoptymalizować koszty i… kiedy odejść na swoje. Gdy była gotowa, złożyła wypowiedzenie i ruszyła z własnym biznesem. Ten okazał się wielkim sukcesem. Jej firma mogła już tylko obejść się smakiem.
Stało się tak, bo korpo nie umiała wykorzystać talentu Martyny, nie zadbała o to, by czuła się ona doceniona i mogła rozwijać skrzydła. Nie zapewniła jej również na tyle przyjaznego środowiska wymiany informacji, w którym bez obaw mówi się o swoich koncepcjach i daje szansę na ich realizację.

Takie błędy dla wielu firm mogą współcześnie decydować o ich „być albo nie być”. Wiedzą o tym od dawna takie potęgi jak Apple czy Google, które przede wszystkim doceniają tych, których mają na swoim pokładzie, w drugim rzędzie stawiając na innowatorów zewnętrznych (bardziej ryzykownych, bo mniej znanych i nierzadko znacznie droższych).

Outplacementowy strzał w kolano

– 7 lat wykrwawiałem się dla „swojej” firmy, by pewnego dnia usłyszeć: „good bye and good luck” – opowiada Sebastian, manager ds. sprzedaży, jednej z większych placówek finansowych w Polsce. – Byłem pracownikiem roku, kilka lat z rzędu, non stop wyrabiałem nadgodziny, nie miałem czasu na życie prywatne. Ostatnią rzeczą jakiej się spodziewałem było wypowiedzenie pracy. Ok, rozumiałem, restrukturyzacja, oszczędności, etc., ale do dziś nie wiem, dlaczego przynosząc firmie zyski, nagle wylądowałem na bruku. I co z tego, że dostałem solidną odprawę? Wyrzucono mnie nie oferując żadnej alternatywy, niczego nie wyjaśniając. Po prostu: „won” i już.

Mimo iż od dnia, gdy Sebastian otrzymał wypowiedzenie, minęły dwa lata, on wciąż czuje się rozżalony, a wszystko co dobre i związane z byłą firmą, odeszło w zapomnienie. Dziś Sebastian jest przekonany, że ta zwyczajnie go wykorzystała, wyżęła z energii, po czym niczym śmiecia pozbyła się go.

Rozżaleni pracownicy korporacji

Podobnie rozżalonych pracowników korporacji jest wielu. Na byłych pracodawcach nie zostawiają oni suchej nitki, a niepochlebna opinia szybko się rozchodzi. Ci, którzy szukają pracy, zaczynają mieć wątpliwości czy wiązać swoje życie zawodowe z korporacją, która nie szanuje swoich podwładnych. O ile więc mają alternatywę, decydują się na tę bardziej pewną firmę.

A przecież może być inaczej

– Świadomy pracodawca wie, że talent to główny czynnik sukcesu firmy. – twierdzi Bartosz Kochanowski, twórca InsideStartup.pl. – Pracodawca taki konsekwentnie umożliwia rozwijanie potencjału swoich pracowników, np. poprzez Programy Zarządzania Talentami. Dają one wymierne korzyści, rozwijając naturalne umiejętności przywódcze, wydobywając z ludzi to, co najlepsze. Jednak nie wszystkie działania prowadzące do aktywizacji pracowników są skuteczne. Niektóre firmy nie wiedzą nawet jak właściwie się za to zabrać. Jak wyłonić firmowych geniuszy, dopasowanych do obszaru biznesu zgodnego z zainteresowaniami firmy. A także, jak to zrobić bez konieczności wydawania kroci na „aktywizację”.

Kochanowski kilka lat temu wymyślił pierwszą w Polsce firmę typu „company builder” dla grupy Manager+ „kup-czas.pl”. Na bazie zdobytych w trakcie jej działalności doświadczeń postanowił stworzyć narzędzie, które łączy cele firmy z ambicjami i często ukrytym potencjałem pracownika. Jego Inside Startup to nowy program rozwoju talentów w organizacjach, skierowany do korporacji, chcących wyznaczać trendy na rynku pracy i pragnących zwiększyć świadomość potrzeb swoich pracowników.

– W insidestartup.pl tworzymy wraz z działem HR danej firmy „wewnętrzny inkubator przedsiębiorczości” – opowiada Kochanowski. – Miejsce, w którym pracownicy na każdym stanowisku mogą rozpocząć realizację swojego pomysłu związanego z rozwojem pracodawcy. Od fazy inspiracji, aż do stworzenia np. realnego produktu usprawniającego dany obszar biznesu czy otworzenia firmy, będącej podwykonawcą korporacji, w której są udziałowcami.

Nie żałować, że się nie spróbowało

Za sprawą Inside Startup zamiast żałować, że nawet nie spróbowało się wcielić pomysłu w życie lub odejść z firmy. Za zgodą obecnego pracodawcy, pracownicy korporacji realizują swoje projekty, wyrosłe na bazie doświadczeń z ich miejsc pracy.

– W końcu to właśnie pracownicy wiedzą najlepiej co w danej firmie działa, a co nie. W jakie nowe obszary ta powinna wejść, aby odnieść sukces. A także być postrzeganą jako wyznaczająca trendy w branży (twierdzi twórca programu). Ludzie, którzy wchodzą w arkana pracy nad produktem, czy usługą własnego pomysłu, zdobywaniem klienta, promocją – dostają wiatru w żagle. To działa na korzyść firmy, w której są. Niejako ożywają i stają się bardziej kreatywni. Wszystko za sprawą tego, że mogą się realizować, a nie jedynie czuć trybikami w wielkiej machinie.