Obserwując świat, widziałam już chyba wszystkie modele miłości: z obcokrajowcem, z Polakiem (jako kochanka), damsko-męską, męsko-męską i kobiecą, wydawałoby się – każdą. Tak więc w dobie Internetu i wszechobecnych portali randkowych, nie powinno być dla mnie dziwnym, że ktoś znajduje miłość na… Instagramie.
Zawsze mnie zastanawiało, jak strzała Amora potrafi pokonać wszystkie złącza, rozdzielacze, rutery i wylądować ponad 8.500 km w innej strefie czasowej. Czy tak właśnie działa przeznaczenie? Dwoje ludzi z niewiadomych przyczyn, znalazło się na Instagramie i wymieniło serduszka pod zdjęciami, wielka miłość, ślub, dzieci – kurtyna.
Jest to o tyle piękne, co jednocześnie przerażające. Wiem, wiem- kiedyś pisało się listy do szkolnych miłości i uczucie trwało od wakacji do wakacji. Tu jednak wakacje spowodowały okazję do spotkania i tak moja najlepsza przyjaciółka, niewiele myśląc, spakowała się, kupiła bilet do Nowego Jorku i poleciała spotkać człowieka, którego ostatnie pół roku znała tylko z Messengera.
Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że jest to dziewczyna twardo stąpająca po ziemi i wiedząca co w życiu dla niej jest ważne. Czyżby miłość miała do jej serca jakieś specjalne dojście?
Nie dziwią mnie relacje nawiązywane przez Internet. Można by nawet powiedzieć, że to jest znak naszych czasów. Sposób w jaki ja poznałam swojego mężczyznę, może odejść już za kilka lat do lamusa. Mam wrażenie, że przyklejeni do swoich smartfonów, już niedługo dziwić się będziemy, jak można poznać miłość pytając o drogę. Moja przyjaciółka zasiliła kręgi znajomych, które do miłości podeszły w sposób nowoczesny. Może jest w tym jakaś logika? Może właśnie lepiej poznać najpierw swoją love, a dopiero za jakiś czas spotkać się z nią tête-à-tête ? Pół roku pisania sprawiło, że są sobie bliscy, że znają się jak łyse konie, że są przyjaciółmi. Paradoksalnie, pomimo namiętności, która niewątpliwie tam jest, postanowili się najpierw poznać- niefizycznie- emocjonalnie. Czy to w czasach, gdy seks jest dostępny na jedno kliknięcie, nie jest romantyczne?
No ok, ale co by było, gdyby jednak coś jej w nim nie pasowało? Mogło się tak przecież zdarzyć, w Internecie rzadko kiedy odkrywamy wszystkie swoje mroczne tajemnice. Do tego trzeba długich rozmów przy winie i nieskończonej ilości wspólnie wypalonych papierosów. Mogło, ale się nie zdarzyło. Nie namawiam tu nikogo do rzucania wszystkiego i wsiadania w samolot do każdego jednego pana/pani, którzy zostawią pod postem serduszko. Umówimy się, nie wiem, jak to działa, że akurat on ją, a ona jego. Co dalej z tym uczuciem?
Jakby nie było wystarczająco dziwnie i cudownie zarazem, miłość okazała się spełniona, a moja przyjaciółka dostała pierścionek zaręczynowy. Czyli jednak da się być pewnym, nie czekając 5 lat na deklaracje . Czyżby ludzie za oceanem mniej bali się wyzwania, które nazywa się małżeństwem?
Szukanie miłości to fizjologiczna potrzeba każdego z nas, można mówić, że kariera i korpożycie wyczerpują nas na tyle, że nie mamy już sił szukać. Dlatego portale randkowe są tak okupowane. Można powiedzieć, że miłość jest niepotrzebna. Jednak jest to największe kłamstwo obecnej epoki. Praca nie da nic, jeżeli nie mamy się z kim dzielić efektami. Nie mamy z kim przegadać sytuacji w biurze, nie mamy z kim oderwać się od tego świata. Ok, zgodzę się – można mieć przyjaciół, jednak w trudnej sytuacji i tak na koniec dnia zostajemy sami z poduszką i głową pełną nierozwiązanych problemów. Lekarstwem na to wszystko jest ramię ukochanej osoby. Dlatego, kibicuję mojej przyjaciółce w walce o to uczucie. Miłość nie wybiera. Banał? A może właśnie wybiera i wybrała ich dla siebie.
Z własnego doświadczenia wiem, że związki na odległość nie są łatwe. Przechodziłam przez etap zmian stref czasowych i wstawania o 5.40, żeby przez 20 minut porozmawiać przez Skype. Ludzie w takim modelu mogą dobrze funkcjonować jakiś czas. Poznać się, pokochać jeszcze mocniej. Jednak z czasem potrzeba bliskości wygrywa i zaczynają się problemy. Dobrze jest, jeżeli obie osoby chcą tego samego i chcą osadzić swoją miłość w jednym czasie i przestrzeni. Gorzej, jeżeli oboje mają swoje plany życiowe, które wymagają poświęcenia swojego dotychczasowego życia dla drugiego człowieka. W moim wypadku to nie wypaliło i inne rzeczy okazały się ważniejsze. A może nigdy go nie kochałam. Ze swoim obecnym partnerem, przeprowadziłabym się do „Pcimia Dolnego”. Miłość to chemia, której nawet jako romantyczka nie staram się zrozumieć. Myślę, że w dzisiejszych czasach jest ona trudniejsza niż w czasach naszych dziadków i rodziców.
Czy będzie kontynuacja historii mojej przyjaciółki i człowieka zza siedmiu mórz? Jeżeli tak się stanie, na pewno dam znać. Tymczasem wznoszę toast za Wasze miłości, Drodzy Czytelnicy, nie traćcie nadziei. Jeżeli jeszcze jej nie spotkaliście, to rozglądajcie się dobrze. Mogła schować się tuż za rogiem albo kontynentem.
Kelly MadShow