Myślisz, że go znasz? Myślisz, że już zgłębiłeś go na amen i nie ma przed tobą żadnych tajemnic? Że już nic cię w nim nie zaskoczy? Nic bardziej mylnego!
Pokaż mi swój plastik, a powiem ci kim jesteś
I masz te dwadzieścia kilka lat, i trochę się jeszcze zastanawiasz na własnym losem, nad przyszłą pracą i ogólną karierą, i myślisz, że może studia coś wyjaśnią, może coś cię natchnie, może wyrocznia we śnie ci jakiś konkret przepowie odnośnie właściwego zatrudnienia, no i tak sam wciąż nie wiesz. Ale wtedy nagle, niespodziewanie, zupełnie znienacka, na parkingu przed galerią handlową, jak grom z jasnego nieba, wyskakują oni, dostojni, napakowani, zadbani i – „no-homo”, rzecz jasna – seksy-seksy, piękni pięknem swojego ducha oraz pięknem swego ciała, no a ty jak wryty stoisz, wryty na nich patrzysz, a oni jakby prosto z nieba czwórkami szli, no jakby apollińskie syny to co najmniej były, bo choć spodnie w kant i lakierki na glanc, to ich białe koszule nielichą cielesność w prześwicie skrywają, a z ich toreb sportowych lekko wyglądają trzy eleganckie pasy na połaci dresu sportowego od high-quality Adidasa, a wszystko z lekka nadpocone, ale nadpocone z dumą, z klasą, powagą, bo to mądre, zdrowe byty ludzkie, człowieczeństwo samo w sobie, człowieczeństwo na najwyższym poziomie i przez wielkie „CZ”; no i widząc to, widzisz odpowiedź: oświecenie zwisające przy badżu, pobłyskujące srebrem i bielą, a imię jego – MULTISPORT. I teraz już wiesz…
Czas wiary, czas zwątpienia
Każdy człowiek, który po raz pierwszy w roli pracownika zawitał w korporacyjne progi, częstokroć miewa dość niepewne wizje tej całej gamy benefitów, jakie zostaną mu przyznane obok pensji. Wszakże zatrudnienie w biurze kusi tak wieloma przywilejami, że czasami aż trudno wybrać. Jednak ty masz klarowny plan – być prawdziwym atletą na MultiSporcie. Bo MultiSport daje nie tylko zdrowie, lepsze samopoczucie i wygląd, ale przede wszystkim rozluźnia cię po ośmiu godzinach humorków szefa. A poza tym ten presiż!
No i chodzisz – siłownia, basen, a później masaż. Jest dobrze. Twoje wyniki idą w górę, bawisz się wspaniale, trzymasz dietę, a ludzie w biurze widzą twoje postępy. Praktycznie cztery razy w tygodniu robisz coś o znamionach fitness. I jest tak pięknie, i pięknie, i znajdujesz sobie nawet kobietę, zresztą „koleżankę z basenu”, chyba partnerkę na całe życie, jesteście razem, macie wpadkę, później ślub, dziecko i MultiSport zostaje w portfelu. Przez pół roku twoja stopa nie staje na progu klubu fitness.
Mija te sześć miesięcy, a ty się zastanawiasz, czy wypada z dzieckiem, czy w poważnym związku jest miejsce na kartę MultiSport. No i forma spada. W pracy jesteś wykończony, w domu jeszcze bardziej i co czynić? Cóż robić w takiej sytuacji? Uruchomić życie na MultiSporcie? Wyrobisz się wtedy ze swoim życiem? No ale nie jesteś sam w tej pracy, więc można spytać też pozostałą cześć ekipy o ich relacje ze srebrną, sportową kartą.
– Czas po pracy to dla mnie zawsze czas na relaks i odpoczynek – mówi Kasia, 29-latka z 6-letnim doświadczeniem na stanowisku merchandiserki. – I z takim nastawieniem przez pierwsze kilka lat pracy w korpo podchodziłam do kwestii gospodarowania punktami benefit. Kino, koncerty inne wydarzenia kulturalne, restauracje i obniżki na produkty spożywcze – to były dla mnie absolutne priorytety. Zresztą, jak się zaczyna robotę z porządną pensją, to raczej myśli się o maksymalnym wykorzystaniu wolnego czasu. Więc stawia się na „przeżycia”, o który się będzie pamiętać przez jakiś dłuższy czas albo chociaż do chwili ustąpienia kaca. No a jeśli chodzi o zdrowie, to przecież zawsze można sobie pobiegać. No i tak też sama robiłam. Ale wiadomo, jak to jest. Jak się nie musi, to łatwo znaleźć wymówki. Na początku biegałam raz na tydzień, później raz na dwa tygodnie, później stwierdziłam, że jak się wytańczę dwa razy w tygodniu na parkiecie, to po co znów biegać na świeżym powietrzu, czyli „na smogu”. Do tego jak już się postanowiło wydawać benefity na zabawę i imprezy, to później trudno gospodarować czasem tak, by starczyło go na „darmowe” bieganie. Prócz tego po 3 latach trudnej pracy w biurze przeplatanej długimi imprezami nie poprawiają wcale twojego komfortu życia. Człowiek źle sypia, jest podatny na stres, łatwiej łapie choroby, ogólne samopoczucie się pogarsza – poza czasem imprezy, oczywiście – no i co najgorsze, waga po pewnym czasie sama idzie w górę. Przez trzy lata takiego trybu życia przytyłam prawie dziesięć kilo i dopiero to mnie zmotywowało do działania. I to nawet skutecznie i w trybie natychmiastowym. Jakby naturalnie moja uwaga przeniosła się ze sfery imprezowej w świat fitness. Zresztą, dzięki treningom poprawiła mi się koncentracja, mam lepsze wyniki w pracy, jestem sprawniejsza i lepiej sypiam, więc mam też więcej czasu wolnego, który mogę zużytkować na przykład imprezując, bo też szybciej się regeneruję po całej nocy no parkiecie – stwierdza Kasia.
– Zakup karnetu na siłownię wcale nie gwarantuje sukcesu w prowadzeniu „zdrowego stylu życia” – zaczyna Rafał, 27-letni pracownik działu IT z 5-letnim doświadczeniem w korporacji. – Gdy miałem jakieś 20 lat i zaczynałem pracować w branży, podjąłem pewne postanowienie. No właśnie… Wszyscy śmieją się z informatyków, że to totalne nołlajfy, że żyją w piwnicach, że albo chudzielce, albo grubasy bez formy. Osobiście wkurza mnie ten stereotyp, choć rzeczywiście nigdy nie przepadałem za sportem. Jednak pierwsza praca na pół etatu dała mi już wystarczająco dużo powodów, by „nareszcie o siebie zadbać”. Naturalnym wyborem była siłownia. Początkowo ci spompowani goście z siłki trochę mnie śmieszyli, ale czego się nie robi dla przełamywania stereotypów, no i dla wzbudzenia zainteresowania u płci przeciwnej… Więc za karnet płaciłem prawie 200 złotych miesięcznie. Oglądałem w internecie filmiki instruktażowe, by prawidłowo wykonywać ćwiczenia, bo na miesięczną opiekę trenera personalnego, która cenowo wynosiła około 2 tysiące złotych, nie było mnie wtedy stać. Jednak samodzielne wykonywanie ćwiczeń i to nudnych ćwiczeń na siłowni nie dawało mi satysfakcji, a wręcz przynosiła mi stres i zdenerwowanie. Jak się okazało po trzech, czterech miesiącach, to po prostu nie wypaliło i przestałem chodzić. Siłownia to dla mnie nuda i sport dla idiotów. Ale to tylko moje zdanie. Jednak półroczny karnet został… Do ćwiczeń wróciłem dopiero w nowej pracy, w korpo. Okazało się, że posiadanie karty MultiSport daje dostęp do przeróżnych możliwości treningu i nie zamyka cię w sali pełnej ciężarów i koksików. Crossfit, karate, strzelnica – teraz mogę wybierać to, co lubię, co akurat w tym tygodniu mi odpowiada. A i tak wszystko to jest tańsze od typowego karnetu na siłkę, no i daje dziesięć razy większą satysfakcję – podkreśla Rafał.
I w końcu przychodzi głos sumienia. Że przecież na MultiSporcie do wyboru masz nowoczesne formy treningów oferowane przez tysiące obiektów sportowo-rekreacyjnych w całej Polsce. Nie musisz spędzać na siłce i basenie kilkunastu godzin tygodniowo – robisz to, na co akurat masz ochotę.
Chwila prawdy
Kołczing to nie siłka, więc niby musisz na niego chodzić. Choć i tak chodzisz z grymasem a la dziecko przymuszane do jedzenia kotleta. Kołcz, świetnie zbudowany koleś to widzi i zabiera cię na prywatną pogaduszkę. Ty się przed nim otwierasz, a on wówczas tak ci prawi:
– Coś teraz powiem, tobie powiem. Chodzisz z tą kartą w portfelu, jakby to karta z Biedronki była. A karta MultiSport to coś więcej niż zwykły kawałek plastiku. Tylko się zastanów… Wracasz po tych 8 godzinach z roboty, wchodzisz do mieszkania, siadasz przed kompem lub telewizorem, coś tam jeszcze myślisz o deadline’ach, jesteś zmęczony, obolały i wszystko cię nuży… A dlaczego? Bo tak naprawdę wciąż jesteś w tej pracy. Bo ty mentalnie z niej nie wyszedłeś! Tylko katujesz się nią zamiast spokojnie odpocząć. A tak, jakbyś tylko poszedł na tę siłownie, kort czy basen, to wszystko byłoby inaczej. Wchodzisz na siłke i odcinasz się natychmiastowo. Twój mózg się resetuje, a ciało dostaje upragniony bodziec przyjemnego zmęczenia, tego odprężenia, rozluźnienia, rozciągnięcia mięśni. Bo ciało tego potrzebuje. Myślisz, że jak człowiek, my, homo sapiens, od tysiącleci pracował fizycznie i nagle, od tych kilku wieków, ba!, dekad, przestawia się na tryb pracy siedzącej, to wszystko jest spoko? Nie! Dlatego potrzebujesz wysiłku fizycznego, by później być wypoczętym, by później być dobrym pracownikiem i, nawet, obywatelem. Gdy uprawiasz sport, to nie tylko wspomagasz swój organizm, ale też swój progres, swój postęp w pracy. Dzięki aktywności fizycznej unikasz bezsensownych absencji w pracy, nie dajesz konkurencji możliwości do korzystania na twoich opuszczonych ważnych spotkaniach, na twoich fakapach z powodu wątłego zdrowia. Dzięki MultiSportowi unikasz krępujących i męczących wizyt u lekarza, chorób nowotworowych i innych zagrożeń. Zresztą, będąc zdrowym, pomagasz nie tylko sobie, ale i pracodawcy i całej gospodarce. Więc, proszę cię, weź się po prostu zastanów, czy stać cię na rezygnację z aktywności fizycznej!?
Wszystko dobre, co…
Więc znajdujesz personalny trening interwałowy w nowoczesnym klubie crossfit. Trzydzieści minut dwa razy w tygodniu i po sprawie. Bierzesz też kartę dla żony i zapisujesz ją na podstawy zumby w takim samym wymiarze czasowym jak twoje interwały, wszak z MultiSportu korzystają też rodziny pracowników. I choć pozornie dodajecie sobie zajęć, to czasu wam jakoś przybywa i na rodzinę, i na życie towarzyskie. No i nagle znów jest prestiżowo – tak jak zawsze chciałeś. Cóż, było warto?
# Albert Kosieradzki