Dwaj najlepsi kumple od podstawówki – Bartek i Michał oraz była szefowa Bartka – Kaja. Oto trójka wspaniałych, którzy wpadli na pomysł otwarcia knajpki dla korpoludków nie w Rynku Głównym czy na Kazimierzu, ale w okolicy jednego ze skupisk biurowców w Krakowie.

Bartek Dziopa: Pomysł na Korpo pojawił się z potrzeby. Siedzimy do piątej, szóstej w pracy i chcemy wyjść gdzieś z zespołem. Zebranie go okazało się parokrotnie większym wyzwaniem logistycznym niż call z klientami z drugiej strony globu. Bo zanim dotarliśmy np. na Rynek, to mijało od 40 minut do godziny, po drodze ludzie się wysypywali itd.
Kaja Michalec: Albo im się nie chciało po prostu ruszać tak daleko, zwłaszcza jeśli ktoś mieszka tutaj blisko. Nie ta energia.

BD: A więc po jakimś czasie zupełnie naiwnie i hurraoptymistycznie stwierdziliśmy, że potrzebujemy w okolicy knajpki. I to był naprawdę taki bardzo naiwny hurraoptymizm, bo nie patrzyliśmy na żadne przeciwności losu, z czym to się je, jaka jest potencjalna stopa zwrotu, jakie są koszty. Po prostu chcieliśmy zrobić coś fajnego oprócz pracy w korporacji. No i tak napalony zadzwoniłem do Kai i do Michała z pomysłem na Korpo.

KM: Sprzedał nam swój entuzjazm; mnie na pewno. Do tej pory pamiętam ten telefon. Historyczny moment.
Michał Wzorek: Ja byłem świeżo po przeprowadzce z Wielkiej Brytanii do Polski. Telefon wieczorem. Tak, tak, powiedziałem, ok.

Korpo Voice: Ile czasu zajęła wam realizacja od pomysłu do otwarcia?

KM: Pomysł taki bardziej konkretny wyklarował się w listopadzie 2016. Lokal wynajęliśmy od 1 maja 2017. Wcześniej go znaleźliśmy.

BD: Czyli przez pierwsze 3 miesiące: listopad, grudzień, styczeń, spotykaliśmy się raz w tygodniu tylko po to, żeby snuć wizje bogactwa. (śmiech)

KM: Byliśmy bardzo zdyscyplinowani na tym etapie.

BD: Wtedy powstały nasze pliki do zarządzania projektami i pękały w szwach. Miliony niezrealizowanych pomysłów, bo czynnika kosztowego w ogóle nie uwzględnialiśmy. W styczniu zaczęliśmy szukać tak na poważnie lokalu i zupełnie przez przypadek udało się go znaleźć.

MW: Cieszyliśmy się bardzo, kiedy Bartek po prawie dwóch miesiącach poszukiwań, tak naprawdę coraz dalej od tych biurowców, znalazł zupełnie przypadkiem tę piwnicę. To była wiadomość, na którą czekaliśmy. Wow!

KM: Piwnica wydawała nam się wtedy przepiękna, wspaniała i klimatyczna. A zobaczysz jak wygląda. Teraz to jest nasz magazyn.

BD: Pod koniec stycznia znaleźliśmy piwnicę, podpisaliśmy umowę, że od marca się wprowadzamy. W marcu, w dniu, kiedy podpisywaliśmy umowę finalną, właściciel lokalu powiedział: „Mamy dla was niespodziankę”. To był punkt przełomowy, kiedy dowiedzieliśmy się, że dwa razy większy lokal na pierwszym piętrze jest wolny. To był szczyt szczęścia.

KM: I to był lokal, który ma okna; to jest bardzo duży plus.

MW: Otwarcie było 27 października 2017 (Gratulujemy roku działalności! – przypis redakcji).



KV:
Jak długo musieliście czekać, żeby zacząć zarabiać?

KM: Spotkajmy się za rok. (śmiech)

BD: Michał zaznaczył, że to jest hobby, a nie biznes, bo koszta się pokrywają praktycznie, ale my się nie pokrywamy.

MW: Biznes się o tyle dobrze kręci, że nic nie dokładamy i ani razu odkąd otworzyliśmy knajpkę, nie dokładaliśmy pieniędzy. Sama na siebie zarabia.

BD: No i cały czas pracujemy w korporacji, będąc stosunkowo zadowolonymi z tego, co robimy. Każde z nas wykonuje ciekawą pracę. Jeszcze nie jesteśmy w stanie pozwolić sobie na to, żeby totalnie uciec z korporacji.

KV: No to powiedzcie, czym się zajmujecie w korporacjach.

MW: Ja wdrażaniem systemu do zarządzania ludźmi, głównie HR-owym, chociaż ma on wiele modułów: do finansów, do kadr, do rekrutacji. Wszystko co związane z człowiekiem, największa konkurencja SAP-a. Natomiast firma, dla której pracuję, to dość niewielka firma z Francji. Jestem konsultantem do spraw wdrożenia, eksternalem na Polskę.

KM: Ja odeszłam z Capa 2 lata temu i jestem managerem w Shellu.

MW: Cokolwiek to znaczy…

KM: Praca managera polega na tym, że nikt nie jest w stanie wyjaśnić, na czym polega. Różne rzeczy pod tym sie kryją, ale mam swój zespół (ponad 30 osób), którym zarządzam. Mam też Team Managerów, którzy do mnie raportują.

BD: Ja zaczynałem od księgowości w Capgemini, dział AP. Przez specjalistę, po TL, ale zdecydowałem się porzucić zespół na rzecz bycia niezależnym konsultantem. Obecnie wdrażam system, który zajmuje się działem zakupów, procurementem i działem księgowości. I skupia się na tym, żeby poszukiwać dla Capgemini firmy, która zatrudnia externali, czyli takich Michałów.

KM: Czyli szukasz Michałów.

BD: Albo raczej wdrażam oprogramowanie, które pomaga w szukaniu Michałów.

KV: A co musiałoby sie stać, żebyście się zdecydowali zająć tylko knajpą Korpo? Czy w ogóle rozpatrujecie taką opcję?

KM: Hmmm, na pewno mamy za małą skalę. Nawet żeby ambicjonalnie nas satysfakcjonowała. Ale gdybyśmy stworzyli Korpoimperium, jak żartujemy, czy Korpo Business Pub / Park? W Shellu mam możliwość wyjścia na taki poziom bardziej strategiczny, a tu skala jest mikro.

BD: Ja też myślę, że skala. Jeśli zarządzalibyśmy 3, 5, 10 knajpkami, to faktycznie nasze zadania polegałyby na strategicznych negocjacjach.

MW: Poza tym Korpo działa dopiero od roku, ciągle uczymy sie czegoś nowego i nie jesteśmy w tym tak dobrzy, jak w tym co robimy na co dzień. Na razie , to ciągle jest coś dodatkowego.

KV: A często spędzacie tutaj czas, pracując?

BD: Przez pierwsze 3 miesiące pracowaliśmy po 15 godzin dziennie. 8 godzin albo więcej w biurze i później do 1 nad ranem siedzieliśmy w knajpie.

KM: Na oparach energii życiowej już jechaliśmy w tym momencie.

KV: A teraz jak to wygląda?

BD: Teraz już mamy na tyle zaufanych i dobrych barmanów, że sami są w stanie zająć się wszystkim co zaplanujemy i opracujemy

KM: Są dni, kiedy nas tu nie ma.

MW: Głównie skupiamy sie na zadaniach administracyjnych, finansowych, strategicznych. A to już się samo kręci.

KM: Chociaż ja np. lubię stanąć za barem. To jest fajny, zupełnie inny rodzaj pracy, zawsze mi to daje dużą satysfakcję.

BD: Bo na początku pomysł na ten lokal miał się opierać na skopiowaniu rozwiązań na „piwko po pracy” z Paryża czy Londynu. Nie skupianie się na tym, żeby wyjść raz na miesiąc i upić sie do nieprzytomnego, ale przyjść codziennie, czy co drugi dzień ze znajomymi z pracy na symboliczne jedno piwo. Taka była wizja. I to jest coś, nad czym ciągle pracujemy, żeby podejście kulturowe Polaków się zmieniło. Polacy nie mają zakorzenionego wychodzenia. Raczej domówka, spotkanie na wódkę w domu.

KM: Chcieliśmy taką kulturę budować. Wyskoczyć na drinka, wyskoczyć na piwo.

MW: W Krakowie i innych polskich miastach ciężko o pub poza centrum. Za granicą ludzie wychodzą, posiedzą 20 minut i idą do domu. Tutaj grupy raczej przychodzą, żeby usiąść i siedzą po kilka godzin.

KV: Ale wybór piw macie dość specyficzny, raczej kraftowe, nie sztampowe.

KM: Chyba dlatego też, że dobieranie tych piw zaczęło nam sprawiać dużą przyjemność i coraz bardziej się na tym znamy. Na początku myśleliśmy, że będziemy mieć po prostu lane piwo, a później zaczęliśmy degustować.

BD: Goście też się na nich znają i można z nimi dyskutować o piwach z całego świata.
MW: Nie chcemy , żeby to było miejsce, gdzie się przychodzi tylko po to, żeby po prostu wypić, ale też żeby było trochę refleksji, zwierciadła.

BD: Nie sprzedajemy tylko piwa jako takiego. Naszą koncepcją było, żeby ludzie tacy jak my, czyli z korporacji, przyszli i swobodnie byli w stanie wybrać fajne piwo i porozmawiać z nami czy z barmanami na luzie. Tak jakby to byli kolejni kumple z pracy, do których przychodzimy, do których można swobodnie zagadać.

KV: A czy przenosicie jakieś doświadczenia z korporacji do Korpo?

BD: O tak! Staramy sie wdrażać różne usprawnienia; np. leanowanie procesu czy kaizenowanie. Na zarządzanie magazynem mamy porobione pivoty i vlookupy, które nam automatycznie przypominają, co powinniśmy dokupić.

KM: Kontroling finansowy mamy w małym paluszku. Tematy poznane w skali makro przenosimy na skalę mikro.

BD: Ale to też pomaga mi przy wdrażaniu różnych systemów, bo patrzę na klientów korporacji z innej perspektywy; zastanawiam się jakie mogą mieć problemy związane z biznesem. Zatem to działa w dwie strony.

KV: Czy było coś, co was zaskoczyło, czego wcześniej się nie spodziewaliście?

KM: Wszystko.

BD: W zasadzie cały czas zaskakuje nas naiwna energia, bo wszystko było robione na żywioł.

KM: Fenomenalna historia dotyczy zamówienia 200-kilogramowego rekuperatora bez wniesienia na piętro. 4 facetów przez kilka godzin wnosiło ten wielki kloc, który teraz jest podwieszony pod sufitem.

BD: Inna historia: zamówiliśmy TIR na meble z Wrocławia, ale nie zdawaliśmy sobie sprawy, że ktoś to musi załadować i rozładować. I że nie da się tu podjechać pod sam lokal. Więc nosiliśmy wszystkie stoły i kanapy ok. 500 metrów.

KM: Dzięki temu mamy wspaniałe wspomnienia, bo to wszystko powstawało na wariackich papierach. Ale udało się.

# Anna Holdenmayer-Parzych