Jeśli myślisz o własnym biznesie lub już go rozkręcasz, licząc na wolność od korpo, zadbaj o formalności, nie ulegaj sentymentom – radzi Paula Pul z LAWMORE, która przyznaje, że przy zakładaniu swojej pierwszej firmy, popełniła chyba wszystkie możliwe błędy początkujących przedsiębiorców.
Swoją pierwszą firmę założyłaś jeszcze będąc studentką?
Paula Pul: Tak, była to firma z branży gamingowej. Miała czterech założycieli, mnie i trzech chłopaków, plus jeszcze siedem innych osób tworzących zespół projektowy. Wszyscy znaliśmy się od dłuższego czasu, lubiliśmy, łączyła nas pasja do gier komputerowych, a także mieliśmy już za sobą wspólnie zrealizowane projekty. Myśleliśmy, że to wystarczy, by wspólnie prowadzić biznes. Szybko okazało się jednak, że taka wiara, to kardynalny błąd.
Dlaczego?
Nie spisaliśmy żadnych umów określających podział zysków w projekcie, procesy decyzyjne, obowiązki i wkład każdego z członków firmy w jej rozwój. W efekcie wszystko nam się rozeszło, rządziła typowa spychologia – nikt nie wyrywał się do tego, by brać na siebie odpowiedzialność, ani tym bardziej, żeby pracować więcej. Mimo że włożyliśmy w budowę tej firmy mnóstwo pracy, energii i funduszy, biznes zaczął się sypać. W końcu rozwiązaliśmy spółkę i okazało się to wcale nie tak proste, jak mogłoby się wydawać.
To wówczas wpadłaś na pomysł, by stworzyć firmę pomagającą młodym przedsiębiorcom dobrze wystartować z ich biznesem?
To stało się już wcześniej, gdy kończąc studia, rozpoczęłam współpracę z Fundacją Studenckie Forum Bussines Centre Club. Pracowałam tam przy organizacji dwóch przedsięwzięć: „Przedsiębiorcza Kobieta” oraz „ Festiwal BOSS”. To właśnie wtedy poznałam wielu młodych przedsiębiorców i ich problemy związane z zakładaniem własnego biznesu. Między innymi dowiedziałam się od nich, że dużą niechęcią darzą prawników. Mimo że wielu z nich bardzo potrzebowało wsparcia prawnego, nie byli w stanie przełamać się do skorzystania z usług tradycyjnych kancelarii i woleli z wszystkim borykać się sami. Odstraszało ich przede wszystkim zbytnie sformalizowanie prawników – zarówno w zachowaniu, jak i języku, a także niezrozumienie branży (bądź co bądź nowe technologie wymagają w wielu obszarach nieszablonowego i specyficznego myślenia). To po tych rozmowach z młodymi startupowcami zaczął mi się klarować w głowie koncept stworzenia kancelarii innej niż wszystkie, która będzie odpowiadać na potrzeby młodych przedsiębiorców, specjalizując się w doradztwie biznesowym.
Przeglądając waszą stronę internetową zauważyłam, że podkreślacie swoją specyfikę wymieniając określone branże, które obsługujecie, a nie gałęzie prawa. To chyba dość nietypowe podejście na polskim rynku?
Od początku zależało nam na tym, żeby LAWMORE miało przejrzystą i jasną ofertę, wyróżniającą się na tle innych kancelarii, co byłoby spójne z przyjętą strategią pozycjonowania naszej marki na rynku. Wydawało nam się, że to dobry pomysł, biorąc pod uwagę, w jaki sposób funkcjonuje i rozwija się rynek prawniczy w USA, który jest wyznacznikiem, jeśli chodzi o branżę new-tech. Szczególnie, że nasz rodzimy rynek też zaczął się zmieniać i również pojawiły się podobne potrzeby.
Tak więc faktycznie naszą specjalizację wyznaczyliśmy w nietypowy sposób, od początku zawężając sobie obszar działania, co przekładało się też w pewien sposób na finanse. Uznałyśmy jednak razem z moją wspólniczką, że takie podejście zapunktuje w przyszłości, bo w końcu obecnie w niemal każdym biznesie specjalizacja staje się kluczem do sukcesu.
Jeśli więc jakiś korpoludek, ma pomysł na biznes lub zaczął właśnie rozwijać startup i zgłosiłby się do was, na jakiego rodzaju usługi może liczyć?
Na kompleksowe doradztwo w kwestiach związanych z jego biznesem – od negocjacji z inwestorami, przez dane osobowe, własność intelektualną, kwestie korporacyjne czy jakże ważne prawne aspekty dotyczące cloud computingu. Doradzimy i pomożemy w spisaniu koniecznych umów, takich choćby jak founders’ agreement. Poza tym kojarzymy również startupy z funduszami inwestycyjnymi i aniołami biznesu.
Ciekawe, bo właściwie przez to, że LAWMORE ma od początku jasno określoną specjalizację, a ty głównie zajmujesz się inwestycjami, stałaś się też w naturalny sposób najlepszym pośrednikiem między startującymi przedsiębiorcami a inwestorami.
I stąd właśnie pomysł na VC Speed Dating. Nadal pomagam połączyć ze sobą inwestorów ze spółkami szukającymi finansowania, ale uznałam, że wszyscy skorzystają na tym, jeśli raz do roku przekształcę takie działania w zorganizowany event, co pozwoli też złapać dużo większą skalę.
„Szybkie randki” startupowców z inwestorami?
Coś w tym rodzaju. Podczas VCSD przedsiębiorcy mają okazję spotkać się twarzą w twarz z inwestorami i w krótkim czasie przekonać ich do zainwestowania w swoje projekty. Organizując ten event, dokonuję starannej selekcji uczestników, która jak się przekonałam, gwarantuje jego sukces. Na razie, każda edycja VCSD zakończyła się jakąś inwestycją – w tym także większymi (jak na nasz rynek oczywiście) sięgającymi kilku milionów złotych.
Chyba w ogóle LAWMORE jest dość mocno związane z polską branżą startupową?
Bardzo. Cały nasz team jest mocno zaangażowany w rozwijanie ekosystemu startupowego w Polsce, dzięki czemu jesteśmy na bieżąco ze wszystkim, co aktualnie dzieje się w tym obszarze na rynku i co pozwala nam być realnymi doradcami biznesowymi. Mnie zajmują bardziej tematy inwestycyjne, Olę (moją wspólniczkę) branża kreatywna i środowiska naukowe (w tym uczelnie). Jesteśmy mentorami w wielu programach akceleracyjnych i aktywnie działamy przy kilku inkubatorach, w tym tworzyliśmy od podstaw trzy z nich. Dużo piszemy i sporo występujemy na najważniejszych spotkaniach startupowych w Polsce. Klienci bardzo często wybierają nasze usługi właśnie dlatego, że znamy specyfikę branży, wiemy jak funkcjonuje, znamy dobre praktyki. Wiedzą też, że dzięki temu, iż jesteśmy mocno związani ze środowiskiem, mamy lepsze zrozumienie procesów tam zachodzących. Jest to szczególnie istotne w branży nowych technologii. Ola, która zna większość rozwiązań od podszewki, nie potrzebuje, aby klient tłumaczył jej na czym polega SaaS albo IoT. Wręcz odwrotnie, to ona kierując się doświadczeniem, często wskazuje klientom np. najbardziej optymalny model rozliczeń, pozwalający ograniczyć jego odpowiedzialność.
Polskie startupy mają szanse znaleźć w naszym kraju inwestora?
Obecnie na rynku jest dużo pieniędzy i nie sądzę, żeby w ciągu najbliższych dwóch, trzech lat uległo to zmianie. Wydaje się wręcz, że zaczynamy powoli mieć do czynienia z odwróceniem pewnych trendów – coraz częściej to inwestorzy będą zabiegać o te najlepsze startupy, a nie odwrotnie. Wynika to z tego, że w Polsce mamy nie tylko duże wsparcie finansowe ze strony takich podmiotów jak PFR czy NCBiR, ale jest i coraz więcej osób zamożnych, które szukają sposobu na powiększenie kapitału poprzez inwestycje. Inwestują zarówno poprzez fundusze VC, jak i prywatnie jako tzw. business angels. W przypadku osób prywatnych w dużej mierze mamy do czynienia z menedżerami zajmującymi wysokie stanowiska w korporacjach, którzy oprócz wkładu finansowego, wnoszą też swoje doświadczenie, wiedzę i kontakty (tzw. smart money) – aktualnie coraz więcej startupów zabiega o tego typu inwestycje.
Jakie najczęściej błędy popełniają starupowcy?
Takie, które i ja popełniłam (a było ich mnóstwo, przy czym tutaj skupię na prawnym aspekcie). Ludzie w większości wierzą, że jak się z kimś dobrze znają, to nie potrzebują umów od początku formalizujących ich udziały i rolę w biznesie. A wystarczy chociażby spojrzeć na rynek amerykański – tam praktycznie każdy startup swoją działalność zaczyna od podpisania takiej umowy (tzw. founders agreement). Stąd kilka lat temu postanowiliśmy wprowadzić i wypromować to rozwiązanie również na polskim rynku – niestety zbyt wiele znaliśmy przypadków, kiedy to właśnie brak ustalonych na wstępie warunków między co-founderami rozbijał naprawdę dobre projekty. Może to się wydać zabawne albo wręcz nie na miejscu, ale często porównuję tę sytuację do małżeństwa – wbrew pozorom zakładanie biznesu, wcale aż tak się od niego nie różni. Na początku, wszyscy mają dobre intencje i wspólne cele, a już na pewno nikt nie myśli o rozstaniu. Spotykają nas jednak w życiu różne sytuacje, dlatego od początku warto jasno określić wszelkie zasady. Nie odkładajmy najtrudniejszych rozmów na później, bo drobnostka z dzisiaj (czy po prostu inne zrozumienie tematu) może zagrozić w przyszłości nawet istnieniu naszej firmy. O ile jeszcze w małżeństwie sentyment można jakoś zrozumieć, o tyle w biznesie musimy mocno trzymać się realiów.
W jakie pułapki mogą wpaść młodzi przedsiębiorcy podejmujący współpracę z inwestorami?
Ryzyka są różnego rodzaju, największe jest takie, że inwestor albo zablokuje nam dalszy rozwój firmy (brzmi absurdalnie, ale takie sytuacje niestety też mają miejsce), albo przejmie kontrolę (lub udziały) nad nią całą i jej twórcom nie zostanie praktycznie nic. Miałam do czynienia ze startupem, który podpisał tak niekorzystne warunki z korporacją, która finansowała jego działalność, że po wprowadzeniu do Excela tego, co zostało wpisane w umowie, okazało się, że nawet przy dobrych wynikach finansowych – założyciele nie zobaczą przy exicie praktycznie żadnych pieniędzy.
A co najczęściej gubi polskie startupy?
Takich czynników jest sporo i każdy związany z tą branżą wymieniłby na pewno inne. Jeśli jednak miałabym wybrać jeden, to wskazałabym paradoksalnie właśnie na chęć zbyt szybkiego pozyskania inwestora do spółki. Zamiast skupić się na rozwijaniu biznesu i dowiezieniu ustalonych założeń, dużą cześć czasu startupowcy poświęcają na eventy i konkursy, które mają ich przybliżyć do pozyskania finansowania. Na szczęście jest to już coraz rzadziej spotykane zjawisko – rynek powoli dojrzewa i uczy się.
Paula Pul, założycielka grupy firm kompleksowo obsługujących startupy, fundusze inwestycyjne i podmioty z sektora kreatywnego
#Izabela Marczak