Choć trudno w to uwierzyć, nawet idealny, świetnie funkcjonujący, korporacyjny ekosystem czasem nawiedzają prawdziwe katastrofy. Nie mam tutaj na myśli zwyczajnych trzęsień ziemi, marnej trójki, czy czwórki w skali Richtera, niewielkiej powodzi, której przebieg zalewa główne ulice pomniejszego, nadrzecznego miasteczka.

O nie, mój drogi kursancie, mam na myśli prawdziwą apokalipsę w postaci krzywej zysków, której czerwony kolor oślepia, a wyrysowana linia okupuje dolne rejony osi na stosownym wykresie. Tego rodzaju katastrofa usuwa z korporacyjnego ekosystemu poprzedniego GM, zastępując kolejnym nieszczęśnikiem.
Na wszystkich korpoludków pada blady strach. Lasy płoną, źródełka wysychają, wymiera zwierzyna łowna, a menedżment niższego szczebla ulega przetasowaniu. Jeśli nie chcesz wypaść z obiegu, upewnij się, że masz wszelkie narzędzia oraz kompetencje by szybko zaddżastować się do nowych warunków. Uzupełnij listę brakujących e-learningów, odnów kontakty w HR i kup kwiaty recepcjoniście. Możesz, drogi adepcie, poczuć nieco rozczarowania, wszak bujna dżungla z każdym upływającym tygodniem odkrywa przed Tobą kolejne zagrożenia. Wioska, w której dorobiłeś się pozycji głównego myśliwego musi uciekać przed plagą chorób i migrujących drapieżników. Powoli stajesz się prawdziwym, plemiennym weteranem, mistrzem klawiatury, uników i pozorowanej pracy. Twoja zdolność do generowania mowy bez przekazu, sama w sobie staje się obiektem kultu wśród młodocianych współplemieńców.
Na wszelki wypadek unikaj w tym gorącym okresie projektów, które zaafektują wiele procesów za jednym zamachem. Minimalizuj ryzyko, przyczaj się. Inwestuj swoje zaangażowanie w pewne rozwiązania, najlepiej w końcowej fazie, tuż przed aprówalem. To nie czas na skoki wiary i gwiazdorzenie. Znajdujący się na świeczniku, w erze kryzysu, idealnie nadają się do roli kozła ofiarnego.
Co więcej, jeśli będziesz dłubał przy projektach z natychmiastowym feedbackiem, twoja kariera może nie przetrwać bieżącej katastrofy. Nawet podwójnie wiązany szałas z liści bambusa nie uratuje Cię przed gniewem end juzera. Nie spóźniaj się na spotkania, ale też nie przybywaj za wcześnie – jakbyś nie miał nic do roboty. Krótki kontakt wzrokowy, poważna mina, wytrzymasz, wiatr zmian w końcu ustanie, a krzywa zysków im niżej się zatrzyma, tym szybciej wystrzeli w górę jak pocisk ze skórzanej procy, którym upolowałeś wczoraj wyjątkowo wyrośniętego kolibra.
Gdy zastosujesz się do powyższych wskazówek, zmniejszysz ryzyko, że twój arcyważny wniosek o dofinansowanie projektu, utknie gdzieś w pajplajnie. Jeśli tak się stanie, nawet najsłynniejsza para czerwono – zielonych, wąsatych hydraulików nie uratuje twojej kariery… Nie pozwól, by księżniczka uciekła do innego zamku!

Korposłownik:
GM – Główny menedżer. Panie i Panowie, nadeszła wiekopomna chwila. Język polski odpiera ponglishową papkę, umieszczając powyższy skrót na sztandarach, wypełniając nim usta młodych, nadwiślańskich buntowników, szturmujących dobrze ufortyfikowane pozycje językowych potworków! Zatrważająco rzadka sytuacja, w której odnajdujemy polski odpowiednik angielskiego zwrotu. W tekście oznacza dokładnie to co powinien, czyli najpotężniejszego menedżera w okolicy.

Zaddżastować – Skoro powyżej broniliśmy godności mowy ojczystej, teraz zadamy jej śmiertelny cios. Od angielskiego wyrażenia to adjust, czyli dostosować do pewnych reguł. W tekście adaptujemy się do nowych warunków. Brutalne realia korpodżungli są zmienne, okrutne i zdradliwe. Dopasuj się albo giń!

Zaafektowane – Od angielskiego słowa to affect – wpływać na coś lub kogoś. Korporacja najczęściej wykorzystuje ów zwrot w celu ujawnienia sieci zależności pomiędzy poszczególnymi elementami struktury projektu. Niekiedy odnosimy się do pewnego błędu, który negatywnie wpływa na inne elementy układanki.

End juzer – Z języka angielskiego end – koniec oraz user, czyli użytkownik. Wariacja na temat klienta końcowego/odbiorcy. Dotyczy osoby korzystającej z danego programu/produktu/rozwiązania, bez szerszej znajomości zjawiska “od kuchni”. Obiekt docelowy, ofiara korpomaszyny, biorca świetnych pomysłów, beneficjent systemu. Szydera zupełnie (NIE)zamierzona.

Pajplajn – W sensie dosłownym pochodzi od angielskiego wyrazu pipeline oznaczającego rurociąg. W ujęciu biznesowym, uosabia pewną koncepcję sprzedaży zaprezentowaną poprzez monitorowanie poszczególnych etapów procesu. I tak w rurociągu płynie woda, a w świecie rekinów finansowych płynnie przebiega proces handlu. Korporacja dokłada od siebie ponglishowy ból zębów oraz pozwala odnieść zjawisko do dowolnego procesu.

#Albert Kosieradzki