Podczas leżenia w łóżku późno w nocy miałeś jeden z tych momentów oświecenia. Kosztem regeneracji, zdrowia i kilku godzin snu zrozumiałeś, drogi korpoludku, że możesz do biura dotrzeć przed wszystkimi. Za oknem mróz, mrok i szarzyzna, a Ty już wiesz, że wygrałeś na loterii. Nikogo w recepcji, pustka w windzie, brak personelu na floorze. Nikt nie zweryfikuje,
o której tak naprawdę dotarłeś, więc wyjdziesz jeszcze wcześniej, niż zamierzałeś! Ratujesz bezcenny, popołudniowy czas oraz wychodzisz w atmosferze swobody, oświetlony blaskiem zazdrosnych spojrzeń. Ale zanim dotrwasz do radosnego końca, czeka Cię niemiła niespodzianka. Tuż przy twoim biurku wykładzina jest mokra, śmierdzi, a ciemnej plamy ślad prowadzi aż do okolicznej toalety… Cóż, życie to nie bal, a Ty musisz nauczyć się endurować wszystko, nie tylko targety…

Siadasz przy biurku, starasz się zignorować zaistniałe zdarzenie. Wszak to nie twój problem, tylko że… śmierdzi. Ów aspekt ciężko przyjąć za dobrą monetę. Obawiasz się, że niebawem przyjdzie Dżejbiem i zrobi się zamieszanie. A nuż ktoś Cię nawet obwini o destrukcję wykładziny? Dlatego musisz działać proaktywnie! Zapomnij w tym przypadku o błogosławionym, niezawodnym tumiwisizmie. Zabaw się formą. Natychmiast po dotarciu do biura poinformuj i wezwij, kogo się da. Narób szumu, dzwoń do recepcji, swojego kierownika, kolegów, do rodziny, do psa żony Team Managera. Niech wiedzą, że byłeś pierwszy na posterunku i starasz się ratować sytuację. Stawiaj hipotezy, dywaguj, pomagaj. Przytrzymuj drzwi sprzątaczce, sprawdzaj nogą stabilność podłogi, wybadaj czy woda nie uszkodziła kabli, ponarzekaj na smród. Nie tylko zyskasz punkty za zaangażowanie, ale także sparaliżujesz w sposób uzasadniony własną pracę, odpoczniesz. Powodzenia, ratowniku!
Oczywiście sposób wykorzystania powyższej sytuacji zależy od charakteru wykonywanej pracy. Może być tak, że robota i tak Cię nie ominie, akurat potrzebujesz nadgonić, czy też obawiasz się, że po zastoju szef zakrzyknie złowieszczo: „Rampapuj!”. Wtedy ponarzekaj krótko, podkreśl trudne warunki, w których przyjdzie Ci pracować, i bierz się za robotę. Wyjdziesz na bohatera, któremu zależy! Możesz w ten sposób ugrać kilka dodatkowych, krótkich przerw na dymka lub przewietrzenie się. Warto też pracować wolniej i uzasadnić słaby progres hałasem (wodę trzeba odpompować), smrodem oraz ogólną krzątaniną za plecami. Awaria w biurze to niewątpliwie prawdziwa gratka dla doświadczonego korpoludka!

Pamiętasz, jak próbowałeś zwrócić uwagę tego wysokiego Dżejbiema? Teraz masz okazję. Neutralna anegdota z zalanym biurem, odpowiednio podkoloryzowana, może być wstępem do zbudowania opłacalnej relacji. Oczy z tyłu głowy, dodatkowa para rąk i rozpoznawalność w firmie to benefity, których nie możesz zignorować! Istnieje szansa, że na porannym briefingu zostaniesz pochwalony za gorące serce i chłodną głowę. Wszak to Ty byłeś pierwszym ratownikiem na miejscu katastrofy! Gratuluję! Zaprezentuj teraz, po wkroczeniu na ścieżkę glorii i chwały, nad czym pracujesz, ale uważaj na zawistne kommentsy! To korzystny czas dla Ciebie. Tym bardziej zachowaj czujność, by świadomość lessyns lernt nie okazała się jedyną nagrodą!

Korpo – słownik:
Endurować – Od angielskiego słowa „to endure” – wytrwać, przetrwać. Jeśli tylko przymkniemy oko na formę, mamy do czynienia z dość oczywistym i trafnym znaczeniem tego słowa. Czy jesteśmy jednak w stanie wystarczająco szczelnie zatrzasnąć powiekę? Myślę, że nawet solidny klej nie pomoże. Ponglish nikogo nie pozostawia obojętnym.

Dżejbiem – O nazwach stanowisk w korporacji warto napisać kilkutomową sagę fantasy. Elfy, magia i orki nie będą wcale najbardziej fantastycznym aspektem takiego dzieła. Od angielskiej trójcy junior, brand oraz manager. Odpowiednio młodszy, marka, menedżer. Zupełnie jakby geneza opierała się na szybkim zapisaniu trzech przypadkowych słów, które akurat przemknęły przez skołatany, korporacyjny umysł. Poezja!

Rampapuj – Do dzieła z tą robotą! Od angielskiego wyrażenia „to rump up”, oznaczającego dosłownie podnieść/podnosić. Werbalne narzędzia motywacyjne w rękach sprawnego menedżera czyni cuda! Najczęściej stosowane w negatywnym znaczeniu, pełni rolę bata na zbyt opieszałych pracowników. Uważajcie, już niejednego korpoludka skuteczne działanie motywacyjne skłoniło do „kontynuowania kariery poza firmą”.

Kommentsy – Od angielskiego wyrażenia „to comment”, czyli komentować. Teoretycznie znaczenie jest klarowne, jednak w języku korporacji najczęściej używamy omawianego pojęcia w kontekście szydery, złośliwych komentarzy. Warto mieć się na baczności, bo kommentsy życzliwych współpracowników utopią nawet najpiękniejszą korpokarierę. Oczy z tyłu głowy i zablokowane odpowiednie komórki w Excelu kluczem do sukcesu!

lessyns lernt – Od angielskich słów „lesson” – lekcja oraz „learned”, czyli nauczono/przyswojono.
W dzisiejszym odcinku stawiamy na korporacyjną, bo korporacyjną, ale jednak prostotę. W tekście wyrażenie przebiera się w szatę powiedzenia „mądry Polak po szkodzie”. Dla wygody, wszak wszystko jest lepsze od enigmatycznego „casual business”!

#Albert Kosieradzki