Jednym z najbardziej otwierających oczy doświadczeń w pracy jest wynotowanie godzina po godzinie każdej wykonywanej czynności, a następnie – najlepiej po dłuższej przerwie – próba analizy własnych zadań. Ile z nich wymaga kreatywności, umiejętności i daje Ci satysfakcję, a które wydają się bezsensowne lub są tępą, ręczną robotą, wymagającą zerowych umiejętności i anielskiej cierpliwości?
W przeciętnej korporacji od 30 do 50% czasu pracy zajmują tabele Excela, specyfikacje, dokumenty, wprowadzanie danych, forwardowanie maili, tworzenie raportów, analiza danych i kontrola jakości pracy innych. Zazwyczaj zadania te wymagają tzw. interfejsu białkowego, czyli żywych ludzi siedzących przed komputerem
i robiących nieco taniej i wygodniej to, co mogłaby robić dedykowana platforma IT. Zjawisko to dotyka aż 90% pracowników korporacyjnych! Problem z platformami jest jednak taki, że powstają latami, kosztują niemałe pieniądze i wymagają angażowania działów IT. Nie pomaga tutaj bardzo mocne nastawienie na kodyfikowanie stanowisk oraz zadań specyficzne dla korpo. Każde zadanie przy rozbiciu na części pierwsze, wydelegowaniu na stanowiska i sztywnym określeniu narzędzi staje się automatycznie wykonywaniem z góry znanej czynności, którą prawdopodobnie mogłaby robić odpowiednio przeszkolona surykatka.
Najgorszy element układanki to rosnące niezadowolenie pracowników biurowych. W USA aż 60%
z nich jest zła na to, że przy wyższej automatyzacji ich pracy mogliby oszczędzić minimum 6 godzin tygodniowo. Przyszłość to nie tyle bunt robotów, co bunt ludzi zmuszanych do pracowania jak roboty
i wykonywania pamięcią mięśniową prostych i powtarzalnych rzeczy dzień po dniu w nieskończoność.
Od kilku lat lukę tę stara się pokryć intensywnie rozwijana grupa oprogramowania o wdzięcznej nazwie Robotic Process Automation,
w skrócie RPA. Chodzi o to, aby nie kodować własnych platform od zera, a za pomocą RPA połączyć już istniejące systemy i programy oraz zautomatyzować wykonywane
w nich zadania, np. klikając faktycznie myszką po ekranie. Różnica tylko
i aż w tym, że kursorem rusza nie człowiek, a komputer nauczony co i gdzie klikać.
Taki robot jest znacznie wydajniejszy, może wykonywać zadania w nocy lub podczas przerwy na kawę, a do tego da się go nauczyć niemal każdej powtarzalnej operacji. Z tego powodu część z Was ma już zapewne w głowie wizerunek Arnolda Schwarzeneggera jako filmowego Terminatora – nic z tych rzeczy. Celem robotycznych pracowników wirtualnych nie jest zastąpienie, a uzupełnienie Ciebie. Chodzi o to, aby proste i nudne czynności klikał robot, a Ty możesz się skupić na ważnych kwestiach, do których masz kwalifikacje
i stanowisko – tworzenie strategii, rozmowy z mediami i partnerami, śledzenie trendów rynkowych, research, szkolenia wewnętrzne i rozwój umiejętności. Mówiąc krótko – zamiast poprawiać numery telefonu w Excelu (ktoś wpisał 48, ktoś +48, ktoś bez kierunkowego, itd.) albo wysilać się na ręczne tworzenie formuł, odpalasz gotowego robota i w tym czasie możesz spokojnie zaplanować zadania na kolejne dni, ustalić podział obowiązków
z członkami zespołu i jeszcze mieć czas na krótki relaks w kantynie. Wasze zadanie i tak będzie wykonane perfekcyjnie.
Coraz więcej firm zauważa potencjał RPA, a jednymi z najszybszych w adaptacji są duże korporacje. Powód jest prosty – im większa skala, tym więcej godzin można zaoszczędzić pracownikom, a dobrze opłacani specjaliści mają wtedy wolne moce przerobowe na pokazanie, co potrafią robić najlepiej. W ramach employer brandingu
i chęci przyciągania jak najlepszych kandydatów na obecnym rynku pracownika coraz częściej możecie zetknąć się z RPA, robotami, robotyką lub automatyzacją jako benefitem. Model jest banalnie prosty: pracownik/dział dostają jednego lub więcej robotów do wykonywania wszystkich prostych, powtarzalnych czynności. To swoisty gwarant braku nudy i zadań wymagających zagryzania nerwowo warg z frustracji, a przy tym oznaka tego, że firma jest nowoczesna, orientuje się w świecie nowych technologii i dba o swój narybek.
Jeśli dany pracodawca akurat nie chwali się RPA, warto zapytać podczas rozmowy kwartalnej lub rekrutacyjnej – wiele organizacji dopiero zaczyna wdrożenia lub jeszcze nie ma robotów w komunikacji HR-owej, ale jak najbardziej śledzi temat. Zalecamy jedynie doprecyzowanie, że masz na myśli RPA, a nie Transformersy. Możesz zostać bardzo pozytywnie zaskoczony i mieć korporacyjne pensje i benefity bez ręcznej klikaniny, typowej dla stereotypowego korpo.