Rzadki to czas, w którym apokalipsą nie nazywasz, drogi korpoludku, przekroczenia nieprzekraczalnego terminu dostarczenia raportu czy pokolorowania arcyważnego wskaźnika czerwonym odcieniem rozczarowania. O tak, ostatnie miesiące nie należały do najłatwiejszych, a prawdziwa rzeczywistość prześcignęła korporacyjne poletko absurdów o dwie długości zamkniętego z powodu pandemii, olimpijskiego basenu. Właściwie w szczytowym momencie restrykcji niełatwo było znaleźć jakąkolwiek otwartą placówkę, a zamarynowany targetami, ASAP-ami umysł zmęczonego wyrobnika szukał wytchnienia pośród domowych pieleszy, oglądając seriale na krwistoczerwonym N, słuchając narzekań nowo odkrytej rodziny przy układaniu zajmującego pasjansa lub zbijając pionki na szachownicy monotonii szarych dni w izolacji.

Home office – poradnik pracy zdalnej

Nie zapomniałem jednak o Tobie, drogi czytelniku, młody adepcie trudnej sztuki przetrwania w korpo na hołmofisie. Zapraszam do poradnika! Gdy firma łaskawie wypożyczyła Ci laptopa, wspaniałomyślnie pozwoliła zostać w domu, łatwo mógłbyś ulec złudzeniu, że dobrotliwy Pan nieco poluzował korporacyjną smycz i Wielki Brat patrzy teraz w innym kierunku. Pamiętaj, że obecnie Twój wyuczony uśmiech numer siedem i wyprasowana garsonka od markowego projektanta nie mają już tak wielkiego wpływu na rozwój wychuchanej korporacyjnej kariery, a zaproszenie szefa na lunch w ogóle nie wchodzi w grę.

W tym specyficznym stanie biurowym liczą się przede wszystkim wiadomości mailowe, dlatego nie wolno Ci zapomnieć o hedsapowaniu i followapowaniu absolutnie wszystkiego! Podłącz się pod korespondencję zawierającą adresy poczty elektronicznej tuzów Twojej organizacji, informuj, co będziesz robił, potem wysyłaj podsumowanie, przypominaj już zaadresowane, nieistotne pytania. Twoja poczta ma być rozgrzana do czerwoności!

Mój jest ten kawałek podłogi!

Stwórz sobie odpowiednią przestrzeń w domu. Jasne, suszarka na pranie, wciśnięta pomiędzy kosz z bielizną a rowerek dziecięcy, to świetny zamiennik biurka, ale… Firma zwykle umożliwia zabranie ze sobą krzesła, monitora, klawiatury, myszki, a niekiedy nawet routera. Wybadaj temat i korzystaj ze swoich nielicznych przywilejów! Na pohybel krzywemu kręgosłupowi, zmęczonemu karkowi czy rozbitej matrycy po nieszczęśliwym, nagłym złożeniu suszarki. Każdy leverydż jest dobry!

Bądź wyjątkowo czujny zarówno w okresie zwiększonej częstotliwości pracy zdalnej, jak i bezpośrednio po powrocie do względnej normalności. Nie daj się ponieść fali entuzjazmu, podlewając porzucony, biurkowy kwiatek czy rozsiadając się w wysłużonym, firmowym fotelu. Góra miała okazję przetestować funkcjonowanie na mniejszych obrotach, z pewnym ograniczeniem personelu. Teraz strzeż się zaś wniosków o redukcji zatrudnienia! Wszak nie ma nic gorszego jak zostać zriplejsowanym zaraz po entuzjastycznym powrocie na łono przytulnego open space’a!

Korposłownik

Hołmofis

Tym razem w imię ponglishowego uproszczenia zmasakrowano angielskie słowa home – dom oraz office, czyli biuro. Myślę, że samo przetłumaczenie owych wyrażeń w dużym stopniu wyjaśnia, na czym polega omawiane zjawisko. Dodam jedynie, że praca zdalna w korporacji występuje często w charakterze nagrody dla bardziej doświadczonego lub zaangażowanego pracownika. Z drugiej strony korpoludek mieszkający pod jednym dachem z młodocianą latoroślą czy wymagającym partnerem szybko usycha z tęsknoty za biurem.

Hedsap

Od angielskich wyrazów heads – głowy oraz up – w górę. Gdy dodamy wykrzyknik, otrzymamy ostrzeżenie przed niebezpieczeństwem. Dosłowne tłumaczenie niewiele wyjaśni. Musimy sięgnąć do mowy potocznej, gdzie zwrot oznacza cynk, zapowiedź. W korporacyjnej rzeczywistości korzystamy z pojęcia w charakterze środka do umycia rąk, przerzucenia odpowiedzialności na kogoś innego. „Hej, jest taki a taki problem, w przyszłości należy omówić temat”. My swoje zrobiliśmy. Czas, aby ktoś inny znalazł rozwiązanie.

Followapowanie

Po rozkodowaniu ponglishowego Frankensteina otrzymamy angielskie follow – podążać oraz wymienione w poprzedniej definicji – up. Niewinne z pozoru słowa w realiach wielkiej firmy stają się śmiercionośną bronią. Niewyczerpanym, skutecznym narzędziem nacisku oraz orędownikiem dobrej wymówki. Zadaj pytania, dodawaj przypomnienia, regularnie wykazuj przełożonemu, że nie porzuciłeś tematu. Historia korespondencji szybko zamieni się w skuteczną tarczę przed świętym gniewem prezesa. Dobrze użyty followap uratował już niejedną karierę!

Leverydż

Od angielskiego rzeczownika leverage oznaczającego przewagę. Swoisty czynnik usprawniający dany proces lub rozumiany jako zdarzenie czy okoliczność sprzyjającą. Sojusznik każdego korpoludka. Może dotyczyć zwiększenia kontroli nad danym słupkiem czy po prostu stanowić ulepszenie oferowanego produktu lub usługi. Pojęcie rzadko występuje w naturalnym, jałowym środowisku korporacji.

Zriplejsować

Angielskie wyrażenie to replace – zastąpić. W tekście dotyczy wyjątkowo okrutnego zdarzenia, jakim jest usunięcie nieszczęsnego korpoludka z listy płac. Ponownie przekonujemy się, oby nie na własnej skórze, jak wiele metod, określeń czy zjawisk odnosi się w korporacyjnej rzeczywistości do pozbawienia obywatela środków do życia. Przypadek? Nie sądzę!

#Albert Kosieradzki