„Skontaktujemy się z panem” to satyryczna seria opowiadań opisujących zmagania młodego badacza danych z korporacyjnym systemem rekruterskim. Czy ukończenie z wyróżnieniem trzech kierunków studiów i doktorat z biokwantonanomolekulonaukomiki wystarczą, by podjąć pracę w najseksowniejszym zawodzie ostatniej dekady? Czy też po raz kolejny nasz bohater usłyszy sakramentalne: „Skontaktujemy się z panem”?
– Myślę, że świetnie się pan odnajdzie w naszym start-upie. – Siedzący naprzeciwko menadżer wpatrywał się w Domnalla z zadowoleniem. Jego szeroko rozstawione oczy i trójkątna twarz przywodziły na myśl modliszkę. – Niezwykle miło zaskakuje mnie, że człowiek w pana wieku ma tak głęboką wiedzę na temat technologii analitycznych.
Domnall przemilczał fakt, że o tych samych technologiach opowiadał już po raz ósmy, z czego dwa razy rekruterowi, a pięć podwładnym menadżera. Zaskoczenie rozmówcy nie świadczyło dobrze o efektywności przepływu informacji w firmie. Ale to się wkrótce polepszy. Uśmiechnął się szczerze.
– To kiedy mogę zacząć wcielać moją wiedzę w życie?
– Dziś przekażę dokumenty do HR. – Mężczyzna zerknął w papiery i wymruczał pod nosem jakąś śmiesznie małą kwotę. Dodał uspokajająco: – Ponieważ taka suma nie wymaga zatwierdzenia z góry, pójdzie raczej szybko.
– Chyba powinno być dwa razy tyle… – sprostował uprzejmie Domnall niepewny, czy to słuch mu szwankuje, czy raczej osłabiona telenowelowym tempem rekrutacji pamięć.
– Dwa razy? – zdziwił się menadżer.
– O takiej kwocie wynagrodzenia rozmawiałem z rekruterem.
– Nie… Coś musiało mu się pomylić. – Mężczyzna zbył nieścisłość wzruszeniem ramion i złożył dłonie jak do modlitwy. – Niech pan posłucha. U nas może pan zacząć w poniedziałek rano. Z tego co słyszałem, utopił pan już sporo kosztów w szukanie zatrudnienia. Nawet jeśli w ciągu kilku miesięcy znajdzie pan trochę lepiej płatną pracę, to różnica i tak nie pokryje strat, które pan do tego czasu poniesie. To się po prostu nie opłaca! – Nachylił się i porozumiewawczym mrugnięciem zachęcił przyszłego pracownika, żeby uczynił to samo. Wyszeptał konfidencjonalnie: – Poza tym, nawet jeśli nie uważa pan podstawy pensji za wygórowaną, to oferujemy świetny pakiet opcji na akcje. Mamy plan wejść na giełdę już za dwa, trzy lata. – Wyprostował się i dokończył pełnym głosem: – Po tylu rozmowach z przyszłymi kolegami z zespołu na pewno dostrzega pan, że nasz wykres przepływów pieniężnych już niedługo wystrzeli w górę jak rakieta!
Domnall zamrugał nieco zbity z tropu. W myśli gorączkowo analizował swój prywatny wykres przepływów pieniężnych, który od momentu podstawienia nowej kwoty przychodu, ze względnej stabilizacji, nabrał tendencji stabilnie zniżkowej.
– Opcje na akcje? – upewnił się. – Znaczy będę mógł kupić udziały po z góry ustalonej cenie, a nie po wartości rynkowej? – Domnall za diabła nie mógł przypomnieć sobie szczegółów pilotażowego odcinka tej opery mydlanej. – Tylko z tą pensją nie odłożę nic, co byłbym w stanie zainwestować.
Menadżer roześmiał się dobrotliwie.
– Akcje kupuje się z bonusu! Dostanie pan co roku do dziesięciu procent ekstra!
Domnall odświeżył w głowie wykres, który nieśmiało i z pewnym ociąganiem, ale jednak zaczął piąć się w górę.
– Od czego zależy bonus? – Wyuczona nieufność wzięła górę nad optymizmem.
– Jak wszędzie, od wyników firmy, zespołu i oczywiście własnych… – Mężczyzna niedbale machnął ręką, jednak widząc pytający wzrok aplikanta, westchnął zniecierpliwiony i wyrecytował: – W stosunku siedemdziesiąt pięć, dwadzieścia i pięć, odpowiednio.
Strzałka wykresu znieruchomiała.
– Ponadto mamy dla naszych pracowników szeroką ofertę atrakcyjnych dodatków do wynagrodzenia…
– W postaci trzyprocentowej zniżki na markowe ubrania i wakacje w Dubaju?
– Nie tylko! Są też takie na aprowizację!
Domnall spojrzał na menadżera z nowym zainteresowaniem. Zbieranie kuponów rabatowych do dyskontów mocno kłóciło się z jego planem odcinania kuponów od zdobytego wykształcenia. Jeśli jednak domknęłoby miesięczny bilans kaloryczny, oferowana pensja powinna wystarczyć na wynajem, spłatę kredytu studenckiego i dojazdy.
Modliszkowaty jegomość chyba wyczuł wahanie rozmówcy, bo chciwie zatarł ręce i obwieścił z dumą:
– Tak! Nawet do dziesięciu procent w naprawdę fajnych restauracjach! – Gdy, mimo takiej rewelacji, wzrok aplikanta przygasł, menadżer oznajmił z pretensją: – Sam pan wie, ile wysiłku kosztowało doprowadzenie do naszego spotkania. Elementem pana wynagrodzenia są też praca i pieniądze, które włożyliśmy, żeby pana znaleźć, sprawdzić i przedstawić tę ofertę! – Pogardliwym grymasem zasygnalizował, że zdezorientowana mina rozmówcy nie przypadła mu do gustu, ale zmusił się, by rzucić Domnallowi jeszcze jedno koło ratunkowe: – No i mamy owocowe poniedziałki!
– Przy tych stawkach, rozważyłbym dodatkowo glutenowe wtorki, mięsne środy, tłuste czwartki i rybne piątki.
Menadżer skrzywił się z odrazą. Zebrał papiery z blatu i odsunął krzesło.
– Przemyślę to – burknął obrażony. – Skontaktujemy się z panem.
O autorach:
Marlena i Marian Siwiakowie — pisarze, bioinformatycy, doktorzy biofizyki, badacze danych. Autorzy publikacji naukowych, felietonów (m.in. w „Gazecie Wyborczej” i „Forum Akademickim”), opowiadań (na łamach „Fantazmatów” i „Esensji”), wyróżnieni w konkursie „Fabulae de futuris” organizowanym przez Uniwersytet Mikołaja Kopernika za opowiadanie pt. „Instancja ostateczna”. W marcu 2021 nakładem Wydawnictwa Key Text wydali swoją pierwszą powieść – thriller socjologiczny „Pharmacon” www.pharmacon.mmsiwiak.com